|
|
|
Chris Cornell - Scream
*
Jedna z ikon Grunge'u - Chris Cornell, byly wokalista Soundgarden, czy tez ostatnio (zlozonego
w 3/4 z czlonkow Rage Against The Machine) Audioslave, najwyrazniej chce zerwac swoje rockowe korzenie.
Dowodem na to jest jego ostatnia solowa plyta Scream. Album nie ma nic wspolnego z tytulowym krzykiem,
ba... nie ma nic wspolnego z rockiem z ktorym postac pana Cornella jest przeciez utozsamiana. Producentem krazka jest Timbaland, ten sam, ktory wspolpracuje
na przyklad z Justinem Timberlakiem i szeregiem innych artystow z kregu pop-hip hop-r'n'b.
Na Scream znajduje sie 13 utworow trwajacych srednio po 4 i pol minuty (najkrotszy ma 3:09, a najdluzszy 8:07 min.).
Analizowanie kazdego z nich mija sie z celem, gdyz plyta jest niezwykle spojna, poza tym znuzenie jakie ogarnia rockowego sluchacza przy tej plycie na
taka szczegolowa analize nie pozwala.
Trudno mi tez, co kolwiek tu wyroznic, gdyz mowiac krotko nic na to nie zasluguje. Zeby jakos zobrazowac zawarta na plycie muzyke posluze sie porownaniami.
Dla przykladu, Never Far Away (track nr 6.) swym poczatkiem do zludzenia przypomina wspolczesny pop spod znaku... Britney Spears, pozniej na szczescie
to niechlubne skojazenie mija, lecz i tak mamy tu do czynienia z czyms niezwykle lekkim i kompletnie nie rockowym.
Get Up , czyli utwor nr 4, zaczyna sie w typowy dla gatunku R'n'B sposob. Od razu oczyma wyobrazni widzimy tanczace
w specyficzny sposob rozneglizowane czarne dziewczyny i kolesi w szerokich spodniach i bezrekawnikach. Dziwne, ale niestety prawdziwe.
Tytulowy Scream jest utrzymany w bardziej balladowym i nastrojowym klimacie. Rzecz jasna nie uslyszymy tu solowek, riffow, czy jakiego kolwiek groove'u,
dominuje, tu beat, ktory przez wieksza czesc utworu, ktory trwa ponad 6.00 minut sie praktycznie nie zmienia (z malymi wyjatkami oczywiscie).
Mimo to jest to chyba jedyny utwor, ktory udalo sie wysluchac do konca.
Odmiany przynosi tez piosenka Enemy gdzie w koncu slyszymy gitare, natomiast w nastepnej Other Side Down, perkusje.
Obydwa instrumenty spotykaja sie tez w Climbing The Walls. Szkoda tylko ze to wszystko na takim marnym tle i poziomie.
I to by bylo na tyle jesli chodzi o Scream. Nad cala reszta poprostu szkoda sie rozwodzic. Wszystkim ktorzy nosili sie z zamiarem
kuienia tej plyty, stanowczo odradzam. Rockowe ucho nie ma tu czego szukac, a i to popowe rowniez nie, bo ilosc przynudzania jest na tym albumie znacznie przekroczona.
Pozostaje tylko miec nadzieje na rychle opamietanie sie pana Cornella i na to ze utworow ze Scream nie uslyszymy w programach pokroju You Can Dance.
Niestety takie plyty tez sie zdazaja, oby jak najrzadziej.
[Apes]
|